sobota, 23 kwietnia 2011

Kiermasz Wielkanocny i rodzinne harce w kuchni

Czy Wasze dzieci też biorą udział we wszystkim, w czym tylko się da wziąć udział w szkole. Też zgłaszają się do zbierania nakrętek od butelek, no i potem do liczenia tych nakrętek, przygotowywania gazetek szkolnych, tablic w klasach, no takich np. na dzień wiosny, czy np. papierowych krecików, gąsienic i Bóg wie czego jeszcze!
Tylko proszę nie mylić z ochotą do zakuwania, czy uczenia się ponad miarę :)

Otóż to! Moja pociecha na ostatnie święto naleśnika w szkole, do gazetki szkolnej powiedziała, że przyniesie zdjęcia i przepis na naleśniki z truskawkami, "bo mama ma takiego bloga z przepisami" itd. .... Oj! No, a ja tu trochę zamarudziłam ostatnio z blogowaniem! Za co niniejszym wszystkich przepraszam, ale tyle było różnych wyjazdów, pracy, ważnych tematów do załatwienia, że zwyczajnie moje ciało po 22-giej stanowczo mówiło "NIE" i wyłączało wszystkie moce. Co coś ugotowałam, to zdjęcia owszem mam, tylko ponieważ wszystko tak jakoś "na oko" przygotowywane, to już raczej nie da się opisać. Pozapominałam takie dokładne proporcje :(

No, ale zamierzam nadrobić tematy przeróżne i smakowite z nowymi pomysłami. Świąt w tym roku nie robię - pierwszy raz od 6 czy 7 lat idę z wizytą, ale nie oznacza to, że całkiem nic nie ugotuję. Nie wspominając o przyprawach przywiezionych z Mroka (mąż zafundował przemęczonej żonie objazd południa kraju przed zbliżającą się rocznicą naszego małżeństwa). Zaczynam myśleć o wieczorze marokańskim dla przyjaciół!

No i jak zwykle odchodzę od tematu głównego! Wracając do aktywności społecznej mojej córki, to właśnie ostatnio zgłosiła się do uczestnictwa w kiermaszu szkolnym z okazji Świąt Wielkanocnych (pieniążki zbierane były na różne ważne cele). "Mamo powiesz mi jak upiec muffinki! No tylko wiesz, ja muszę to zrobić zupełnie sama żeby się liczyło".
No, a kilka dni przed kiermaszem usłyszałam "Wiesz, a kolega zgłosił się, że zrobi pierniczki, ale nie wiadomo do końca czy przyniesie. No i ja tak pomyślałam, czy my nie możemy trochę zrobić, tak jak te na Boże Narodzenie. Prooooszęęęę!" (kolega też w końcu przyniósł smakowite ciasteczka).

No i nie było wyjścia. Najpierw przewertowałyśmy różne mądre książki i pooglądałyśmy ładne zdjęcia i tak powstały:

1. muffinki pomarańczowo-kokosowe i
2. muffinki czekoladowe i

3. pierniczki Wielkanocne lukrowane.

Muffinki piekłyśmy i dekorowałyśmy do 22-giej (to "śmy" to trochę nadużycie, powinnam uczciwie powiedzieć, że moje dziecię było sprawcą i wykonawcą wszystkiego, ja tylko podpowiadałam, co po kolei zrobić). Pierniczki o 6-tej rano przed zaniesieniem do szkoły pakowałyśmy po 2 na kiermasz.

Nie wiem co Wy sądzicie, ale ja byłam zaskoczona patrząc jak moje dziecko radzi sobie w kuchni. W nagrodę moja córcia mogła sprzedawać ciasteczka na kiermaszu :), razem z szóstoklasistami (chociaż jest w czwartej), a ciasteczka były prawdziwym przebojem i zostały sprzedane co do jednego.

Zachęcam wszystkich, aby dali się czasem namówić swoim pociechom na jakieś takie "dobroczynne" wyzwania. Najpierw jest się zmęczonym, ale potem pamięta się tylko uśmiech własnego dziecka.

Przepisy oczywiście poumieszczam w najbliższych dniach :)

Życzę Wam wszystkim rodzinnych, ciepłych, mokrych (Dyngus obowiązkowy) i oczywiście smakowitych Świąt Wielkiej Nocy!

1 komentarz:

  1. Faktycznie, świąteczne szaleństwo ! Muffinki i pierniczki urocze !
    Radosnych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń