Coś małego, coś prostego, coś pysznego i coś truskawkowego! Hm..... No a to może oznaczać jedno - tartę, na kruchym cieście, pełną soczystych i bardzo czerwonych truskawek. Owoce koniecznie całe, pachnące świeżością i słońcem, zalane galaretką - koniecznie truskawkową.
Jako dziecko zastanawiałam się dlaczego skoro większość owoców chroni swoje nasionka we wnętrzu to truskawki (i poziomki) wręcz przeciwnie. Dumnie obnoszą się ze swoimi małymi cętkami. Tak, to z pewnością małe chochliki-psotniki nocami układają na truskawkach małe nasionka i malują w zielone kropeczki. No bo jak inaczej logicznie wytłumaczyć, że taki piękny soczysty i pyszny owoc może posiadać tak wiele i tak małych zdradzieckich, niemożliwych do wydłubania, pestek. Ale czy można sobie wyobrazić truskawki bez chrupiących w ustach drobinek?
Ale może wystarczy już rozmyślań nad truskawkową naturą. Zapraszam na tartę, bardzo prostą i bardzo truskawkową.

Ciasto:
- 150 g mąki
- 100 g masła
- 75 g cukru
- 1 jajko i 1 żółtko
- 1 łyżka gęstej śmietany (niezbyt duża)
- 1/3 łyżeczki proszku
- szczypta soli
- ok. 0,5 kg truskawek
- 1 galaretka truskawkowa
Wszystkie składniki ciasta łączymy, szybko zagniatamy i wkładamy na min. 2 godziny do lodówki.
Wyjmujemy ciasto i rozwałkowujemy na cienki placek, którym wykładamy formę do tarty. Do środka wkładamy papier do pieczenia i wsypujemy np. ziarna fasoli (pozwoli to zapobiec opadaniu brzegów ciasta). Zapiekamy ok. 15-20 minut w piekarniku o temperaturze 190 st. C. Wyjmujemy papier i fasolki i pieczemy jeszcze chwilę do uzyskania złotego koloru ciasta.
Galaretkę rozpuszczamy w nieco mniejszej ilości wody niż w instrukcji (np. 470 ml zamiast 500 mln, a jeżeli jest bardzo gorąco to nawet 450 ml). Galaretka będzie lepiej ścięta. Studzimy galaretkę i czekamy do momentu, aż zacznie krzepnąć (ale będzie jeszcze dość płynna).
Wystudzone ciasto wykładamy truskawkami, jak najgęściej obok siebie. Zalewamy galaretką i całość wkładamy do lodówki na kolejne 2 godziny.
Jak galaretka całkiem stężeje możemy pokroić tartę na kawałki.
Smacznego!
Wyjmujemy ciasto i rozwałkowujemy na cienki placek, którym wykładamy formę do tarty. Do środka wkładamy papier do pieczenia i wsypujemy np. ziarna fasoli (pozwoli to zapobiec opadaniu brzegów ciasta). Zapiekamy ok. 15-20 minut w piekarniku o temperaturze 190 st. C. Wyjmujemy papier i fasolki i pieczemy jeszcze chwilę do uzyskania złotego koloru ciasta.
Galaretkę rozpuszczamy w nieco mniejszej ilości wody niż w instrukcji (np. 470 ml zamiast 500 mln, a jeżeli jest bardzo gorąco to nawet 450 ml). Galaretka będzie lepiej ścięta. Studzimy galaretkę i czekamy do momentu, aż zacznie krzepnąć (ale będzie jeszcze dość płynna).
Wystudzone ciasto wykładamy truskawkami, jak najgęściej obok siebie. Zalewamy galaretką i całość wkładamy do lodówki na kolejne 2 godziny.
Jak galaretka całkiem stężeje możemy pokroić tartę na kawałki.

o mamuniu :) jak to ślicznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńWygląda cudownie :) Jeju, jak ja lubię truskawki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń